Projekt denko-październik

Hej kochani, kolejny miesiąc już za nami. Muszę wam się przyznać w sekrecie że mam już dość tej jesieni, deszczu i zimna. Chciałabym żeby przyszła już zima, a z nią święta. W zasadzie w tym roku to czekam już tylko na święta, a potem niech ta zima jak najszybciej się kończy i niech będzie już ciepło i zaczną się prace sezonowe. Ech takie tam moje tam moje marzenia w tym jak zawsze przydługim wstępie. Ale miało być o tym że kolejny miesiąc-październik już za nami, więc pora na kolejny projekt denko. Ja i moja magiczna torba jesteśmy już gotowe, więc do dzieła.

Na pierwszy ogień idzie żel pod prysznic Nivea Creme Care. Ja używałam go podczas wizyt u mamy i byłam z niego zadowolona. Był delikatny, kremowy, nie wysuszał skóry, dobrze się pienił i był bardzo wydajny- mi starczył na prawie 9 miesięcy, a powiem że u mamy jestem dosyć często. Jeśli zaś chodzi o zapach to pachniał jak ten tradycyjny krem Nivea w metalowej puszce. Z chęcią kupiec go ponownie jak tylko skończą mi się wszystkie żele pod prysznic które mam w zapasie. Niestety nie wiem ile kosztował, bo wygrałam go w jakimś konkursie.









Drugim zużytym produktem jest odżywczy krem do twarzy i ciała z Eveline Cosmetics. Powiem wam że ja bardzo wolno zużywam tego typu produkty, jakoś nie lubię się balsamować. Ale do tego kremu jakoś się przekonałam. Dobrze nawilżał skórę' zapewniał ukojenie i uczucie świeżości. Bardzo dobrze się wchłaniał, przyjemnie pachniał i był mega wydajny-wystarczył mi na kilka miesięcy. Jednak nie wiem czy kupie go ponownie. Mam jeszcze taki zapas że chyba do końca życia go nie zużyje. A co do ceny to też nie mogę wam jej podać, gdyż krem dostałam w prezencie urodzinowym.










Kolejnym produktem są żele pod prysznic z firmy Kamil. Jeden-ten kokosowy zużył mój mąż, a drugi cytrynowy-ja. I te kosmetyki to porażka. Kupiłam je w Tesco z myślą o wakacjach, bo były w rewolucyjnej cenie 5 zł za 2 szt. I chyba powinnam się cieszyć że byliśmy tak krótko na urlopie, bo te żele to tragedia. Pachną bardzo chemicznie, prawie się nie pienią, wysuszają i podrażniają skórę. Jedynym plusem jest cena, ale gdybym miała wybrać to za tę kwotę wolałabym Isanę, albo Oceanię z Biedronki. Ja swój zużyłam do mycia pędzli, a Zbyszek dzielnie mył się swoim co drugi dzień. Ja go nie polecam.

Następnym zużytym produktem jest szampon do włosów z Avon Naturals-jest to wersja wzmacniająca z czarną rzepą i cedrem. Jeśli ktoś mnie czyta to wie że ja lubiłam te szampony. Jednak moje włosy chyba się do nich przyzwyczaiły i nie działają już na nie tak dobrze. Dla tego nie kupie ich ponownie-przynajmniej przez jakiś czas, ale jak ktoś szuka dobrze oczyszczającego, przyjemnie pachnącego i nie drogiego szamponu to z czystym sercem mogę wam go polecić.











Skoro już jesteśmy przy Avonie to zużyłam też dezodorant w kulce o zapachu Incandessence. Jest to mój ukochany zapach z Avonu. Ten zapach miały moje pierwsze poważne perfumy-dostałam je od mamy na urodziny kiedy szlam do technikum, więc kosmetyk o tym zapachu budzi we mnie piękne wspomnienia. Co do dezodorantu to spełnił moje oczekiwania: ładnie pachniał, chronił przed potem nie kleił się i nie brudził ubrań. Z wielką chęcią go odkupie jak tylko znudzi mi się ten z Oriflame. Jeśli chodzi o cenę to ja za swój zapłaciłam 4 zł.










Mój Zbyszek postanowił nie być gorszy i też zużył dezodorant. On postawił na Oriflame o zapachu Eclat Homme Sport. Ja nie mogę powiedzieć o nim więcej niż to że przyjemnie pachnie i kosztował niecałe 8 zł. Ale skoro mężulek nie skarżył się to chyba spełnił jego wymagania.














Idąc dalej niespodziewanie skończyły mi się również oczyszczające chusteczki do twarzy z olejkiem z drzewa herbacianego Love Nature. Ja nie wyobrażam sobie życia bez tego produktu. Są doskonałe w podróż, nie trzeba już brać brać toniku i płatków, ponadto idealnie nadają się do przedarcia twarzy w ciągu dnia. Ja napewno kupie je jeszcze raz, tym bardziej ze nie są drogie-niecałe 10 zł.





Nie było by denka bez pasty do zębów. Tym razem zużyliśmy Colgate Whitening. Jak mieliście okazję zobaczyć w poprzednich denkach to już kilka razy gościła ona w naszej łazience. Myje zęby, pozostawia świeży oddech oraz nie jest droga-koszt to niecałe 5 zł. Więc czego chcieć więcej? Napewno jeszcze nie raz do niej wrócimy.







Tak jak w przypadku pasty do zębów, nie byłoby denka bez płatków kosmetycznych. Tym razem zużyłam te z ekstraktem z aloesu z BeBeauty z Biedronki. Jak wiecie ja bardzo lubię te płatki i chętnie kupuje je jak są w trójpakach. Są chłonne, wytrzymałe nie rozwarstwiają się i kosztują około 3 zł. Więc jak dla mnie bomba.







Zbliżając się do końca denka przedstawia wam wykończona już piankę do zmęczonych nóg z Feet Up Advanced-Oriflame. Był to bardzo dobry produkt, chłodził i koił zmęczone nogi i stopy, ładnie pachniał i naprawdę przynosił ulgę po ciężkim i upalnym dniu. Niestety bardzo szybko się skończył, a wcale nie był tani-koszt to około 18 zł. Myślę że może kiedyś kupimy ją ponownie, jak będzie w lepszej promocji. Ale póki co szukamy czegoś rozgrzewającego na zimę.











Ostatnim zużytym przeze mnie produktem w październiku jest rozświetlająca emulsja do twarzy Optimals Aqua z SPF 15-Oriflame. Jest to produkt który przez prawie całe lato i początek jesieni używałam pod makijaż. Byłam z niej całkiem zadowolona, nawilżała twarz, przygotowywała ją do nałożenia kosmetyków kolorowych, oraz chroniła przed promieniowaniem słonecznym-była bezwonna. Jedyny minus to trochę bieliła twarz. Pewnie kupiłabym ją ponownie na przyszły sezon, niestety była to edycja limitowana i nie da się jej już nigdzie dostać.









I oto wszystkie kosmetyki jakie udało mi się zużyć w październiku. Nawet jestem z siebie dumna, bo całkiem nieźle mi to poszło. Jak tak dalej będzie to może do końca roku uda mi się zmieścić w szafce :-) . A wam co udało się zużyć przez ostatni miesiąc? Zapraszam do komentowania.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Przedświąteczne zakupy w Pepco.

Obciachowe ciuchy które możesz włożyć tylko w okresie świątecznym- Blogmas dzień 11

Mini zakupy z Pepco.